wtorek, 5 maja 2015

ROZDZIAL IV

               Wczoraj po tym jak się obudzialm Maryse kazała mi zostać w skrzydle szpitalnym żebym odpoczęła. Ale jak ja mam odpocząć gdy moja matka zaginęła a ja nie wiem gdzie ją szukać.  Nie wiem już co mam robić. Chce już z tad wyjść, wyjść z tego świata. Wrócić do mojego normalnego świata, bez nocnych łowców, demonów, aniołów, wampirów i innych ciulstew. Tak dawno nie widziałam już Simona. Musze do niego zadzwonić. Ale to nie teraz, teraz muszę się zająć znalezieniem mamy.

-Clary, Maryse powiedziała ze możesz już z tad wyjść. - usłyszałam głos Jaca. Spojrzałam na drzwi i faktycznie w drzwiach stał ten piękny blondyn. CLARY! co ty mówisz on nie jest piękny. okey... uśmiechnęłam sie na wieść ze w koncu moge z tad wyjsc.

- Fajnie to ja spadam. Wogule to czesc!

- Czesc, i nie tak szybko. Za pol godziny czekam na ciebie w sali treningowej. Maryse wyznaczyla mnie do trenowania ciebie.- powiedzial z tym łobuzerskim usmieszkiem, ktory gdyby nie to ze jest taki piekny zapewne by mnie strasznie irytowal.

- Ze co, prosze? Ja musze szukac mame!

- Tak, wiem. Tylko ze do tego przyda ci sie trening bo chyba twoja mama by nie chciała zebys podczas szukania jej zgineła prawda? a po drugie masz moze jakis genialny pomysł gdzie jej szukac? - Czy on musi miec racje?!


- Moze wizyta u cichych braci???


- Moze najpierw trening?- jejjjku nienawidze jak ktos ma wiecej do gadani niz ja.


- Spoko tylko mały problem.


-Jaki znowu problem? - czemu on jest taki??? Wredny?


-Hmmm, moze nie pamietam gdzie sala? -Odpowiedzialam pytaniem na pytanie.


- Ehhh, dobra bede za poł godziny pod twoim pokojem.


-spoko. - i poleciałam do mnie zbierac sie na trening.


                                                              *OCZAMI JACE'A*


     Szczerze to ja lubie. Ma dziewczyna gadane, tylko denerwuje mnie to ze musze ja szkolic. Nie to ze nie podoba mi sie to ze bede spedzal z nia czas, tylko po prostu nie lubie pokazywac innym moich sztuczek. A inaczej po prostu nie umiem. No ale moze nie bedzie tak zle. Okey zostało mi jeszcze 20 minut do treningu. Ciekawe czym popisze sie rudowłosa? Moze nie bedzie tak zle?

      Gdy podchodze pod drzwi jej pokoju słysze jakies krzyki.


- Nie simon nie powiem ci gdzie jestem! Chciałabym, ale nie moge! nie! Tak, jestem bezpieczna. Musze juz konczyc za niedługo sie odezwe. Czesc, Tesknie.


     Gdy zakonczyla rozmowe szybko odsunalem sie od drzwi. Po chwili z pokoju wyszla Clary. Wszystko byłoby  w porzadku gdyby nie jej oczy. Byly cale czerwone.... czy ona...


-Płakałas? - spytalem chociarz znałem juz odpowiedz. Gdy ja taka zobaczyłem to troszke to zabolało. No ale co mialem zrobic?


- Nie.- nie patrzała na mnie tylko gdzies w przestszen. Wygladała tak jakby chciała jeszcze płakac tylko zabrakło jej łez.


- Pewnie nie odpowiesz mi jesli spytam co sie stało? - miałem jednak cicha nadzieje ze mi powie.


- Pewnie zgadłes. Idziemy?

Wydaje mi sie ze wcale nie chciała isc na trening tylko chciała oderwac sie od pytan. Wiec dam jej spokuj z pytaniami.







                                                              *OCZAMI CLARY*






                Cała droge na sale Jace nie zadawał wiecej pytan. Było mi troche głupio ze tak na niego naskoczyłam. Stwierdziłam, ze go za to przeproszę.
Kiedy na niego spojrzałam okazało sie ze on mi sie przyglada. Usmiechnał sie tym swoim łobuzerskim usmiechem a mi zaparło dech w piersiach.

-Ehm, przepraszam ze tak na ciebie naskoczyłam to nie byla twoja wina. - Powiedziałam na jednym tchu a Jace sie zasmial. - No i z czego tak sie smiejesz?


- Tak słodko sie rumienisz.


- Wcale sie nie rumienie- powiedziałam i przybrałam mine naburmuszonego dziecka.


-No juz nie gniewaj sie. Jestesmy.

No tak stalismy pod drzwiami sali treningowej. Jace otworzył drzwi i weszłam do srodka. Okazało sie ze w sali ktos zostawił otwarte okno i było strasznie zimno. Nie miałam na sobie zadnej bluzy wiec zaczęłam pocierac ramiona dłonmi zeby je rozgrzac. Po chwili poczułam na ramionach jakis miękki materiał. Okazało sie ze to bluza Jace'a. Spojrzałam na niego a on sie tylko uśmiechnął.

-Dziekuje.
     



     Gdy wkładałm rece w rekawy poczułam piekny zapach bluzy. Pachniala Jace'm i jego perfumami. Moglabym wąchac to godzinami ale teraz czekał na mnie trening. Jace wyciagnął z jakiegos schowka czarna torbe i spojrzał na mnie.


- Rzucałaś kiedys sztyletami?


-Ze co, prosze? - Spytałam zdezorientowana  a Jace sie zasmiał.


- Sztyletami. Spokojnie naucze cie. Stan na wprost manekina.


Zrobiłam tak jak mi kazał. Po chwili Jace dal mi do reki sztylet a ja poczułam na plecach jego tors. Połozył swoja dłon na mojej i zaczął tłumaczyc a ja czułam jego przyjemny zapach.



Po około godzinie Jace stwierdził ze teraz zrobimy cos innego mianowicie chodzenie po linie i utrzymywanie rownowagi. Szczerze troche sie przestraszyłam. Jace kazał mi wspiac sie na drabinki i po prostu przejsc po linie. Moze dla niego to jest po prostu ale ja nie zrobie jednego kroku i spadne. Wiem to. Wspięłam sie na drabinki i ostroznie weszłam na line. Zrobiłam jeden krok i poczułam jak lece na dół. Zamknełam oczy w leku przed upadkiem ale go nie poczułam. Otworzyłam oczy, zobaczyłam i poczułam ze jestem w ramionach Jace'a, nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Popatrzyłam prosto w jego złote oczy, podniósł rekę i załozył kosmyk moich włosow za ucho. Mogłabym powiedziec, w moim brzułu pojawiło sie stado motyli ale ta metafora jest do kitu. To było stado pszczół.


-Będziemy musieli popracowac nad koordynacją. - Jego twarz jeszcze bardziej zblizyła sie do mojej....





Rozdział pisany na pół śpiąco. Taki beznadziejny. Jak wszystko wokolo.

CZYTASZ=ZOSTAW PO SOBIE JAKIS SLAD. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz