sobota, 2 maja 2015

Rozdział I


-Clarissa! Śniadanie! - słyszę jak co rano... znowu szkoła i kolejny jaksze nudny dzień.
-Już idę! - schodzę z łóżka i Idę do łazienki, patrze w lustro i znowu widzę wory pod oczami i te szpetne piegi. Szybko przemywam twarz i ubieram się w krótkie spodenki, białą bokserkę i i koszule w czerwona ratę. Włosy rozczesuje i zostawiam rozpuszczone. Idę na dół na śniadanie a tu taka niespodzianka. Sama o tym szczerze zapomniałam.
-Sto lat! Sto lat! Niech żyje żyje nam!- na środku kuchni stoi mama z tortem a obok niej stoi Luke – odwieczny przyjaciel, który wciąż wierzy ze będzie dla mamy kimś więcej. W sumie to jest facet uparty.
- Jejku dziękuje!- podchodzę do nich i ściskam ich z całych sił.
- Kochanie dziś twoje urodziny I mamy pewna informacje . Możesz dziś opuścić szkołę i idziemy do pewnych starych znajomych rodziny. Poznasz ich a potem musi… muszę ci coś powiedzieć – powiedziała to takim tonem ze zaczęłam się bać. I jeszcze te porozumiewawcze spojrzenie do Luke'a.
- Okeyyy… a nie możesz mi tego powiedzieć teraz? Proszę? – gdy widzę jej minę to zastanawiam się czy dobrze zrobiłam prosząc ja o to.
- Moim zdaniem powinnaś jej już powiedzieć- wtrącił się Luke, co mnie trochę zdziwiło bo nigdy nie mieszał się w ‘rozmowy’
- Dobrze- powiedziała mama. – ale usiądź. To może być dla ciebie szok.
- Czyli rozumiem mam się bać?
- Clary nie wiem, nie wiem jak to odbierzesz. Czy się załamiesz czy będziesz skakać z radości. Naprawdę nie wiem. – odetchnęła głęboko i zaczęła mówić. – Zawsze mówiłam ci ze twój ojciec zginał w wypadku samochodowym to nie była do końca prawda. Owszem twój ojciec nie żyje ale umarł w pożarze domu. Naszego domy. Tak naprawdę to… jejku nie wiem jak ci to powiedzieć… dobrze zacznę jeszcze raz. Od początku.- kolejny głęboki oddech. – tysiące lat temu pewnemu chłopakowi ukazał się anioł Razjel…- i tak zaczęła opowiadać o tym ze nie jestem normalna… Ze w saumie to ten świat nie jest normalny. Ze mój ojciec był potworem a ona od niego uciekła, ze jestem Nefilim- Nocnym Łowcą, ze istnieją czarownicy, wróżki, demony i podobno anioły. A anioł Razjel dał pierwszemu Nefilim- Jonathanowi trzy tzw. Dary anioła. Był to kielich, miecz i lustro. Do dziś nie wiadomo gdzie jest lustro. I tak dalej i tak dalej a ja już nie mogłam słuchać tego. Zawsze mówiła ze wszystkie te bajki są fikcja. A tu czego się dowiaduje?! Ze jestem jakimś zjebanym mutantem!!! No nie mogę! Po chwili skaczyła….

- Już? Skończyłaś? Fajnie to ja idę do siebie! Nie wierze w te bajeczki!!! Nie jestem żadnym mutantem… nie, nie wierze w to… i w to ze tak długo mnie oklamywałas… nie wierze!!!!- krzyknęłam i wyszłam. Weszłam do pokoju i trzasnęłam głośno drzwiami. To było dla mnie zbyt wiele. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać? Czy to wszystko jest prawda? Czy ona naprawdę mnie okłamywała? To by w sumie wyjaśniało te dziwne zachowanie gdy wspominałam o ojcu. Ale jak ona mogla mi nie powiedzieć?! W szesnaste urodziny dowiaduje się takich rzeczy. Fajna mi niespodzianka… nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.







OKEY  no to mam juz rozdział...troszke krotki ale postaram sie pisac dłuzsze. Jesli ktos to czyta to prosze kometujcie... dla was to chwilka a dla mnie to naprawde wiele, bo przynajmniej bede wiedziala ze ktos to czyta i co musze poprawic, bo cos na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz